Czerwiec się kończy, deszcz pada cały czas, w moim otoczeniu pola i działki są pozalewane wodą po ostatnich burzach, więc truskawki pewnie lada chwila się skończą, a szkoda bo naszym polskim żadne inne nie dorównują. Pierwszy raz robiłam i jadłam frużelinę i to z naturalnych produktów. Przepis podpatrzyłam u Domi. Zrobiłam większą porcję i dodałam aromatu ścierając skórkę z cytryny i świeży imbir. Wyszło bardzo smaczne, troszkę przypomina kisiel. Mi doskonale współgrało z naleśnikami, zwłaszcza że ta frużelina jest mało słodka, nie tak jak dżemy. Na pewno jeszcze nie raz zrobię.
SKŁADNIKI :
- 1 kg truskawek (świeżych)
- 500 ml wody
- 200 g cukru (u mnie cukier waniliowy , ale może być zwykły + 1/2 laski wanilii)
- 2 łyżeczki soku z cytryny
- skórka otarta z 1/2 cytryny
- kawałek imbiru (mniej więcej wielkości połowy kciuka)
- 8 łyżeczek mąki ziemniaczanej
Na malutkim ogniu podgrzewamy wszystko od czasu do czasu mieszając do momentu, aż truskawki będą ugotowane, miękkie, ale jeszcze w kawałkach.
Następnie wciąż zostawiając frużelinę na malutkim ogniu, do kubka wlewamy pozostałe 100 ml zimnej wody i wsypujemy mąkę ziemniaczaną. Rozprowadzamy dokładnie mąkę w wodzie, tak by nie było grudek i wlewamy do garnka. Cały czas mieszając gotujemy, aż powstanie nam konsystencja kisielu i będą się robiły na powierzchni truskawek bąbelki.
Polecam jako dodatek do naleśników, podobno frużelina idealna jest również do gofrów.
Mmm, musi być przepyszna. Kiedyś robiłam wiśniową :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSmakuje wyśmienicie, na pewno zrobię jeszcze z innymi owocami tego lata. Również serdecznie pozdrawiam.
Usuń